, Problemy moralne podróży międzygwiezdnych ďťż

Problemy moralne podróży międzygwiezdnych

the felendzers
Chcę napisać ten temat by przybliżyć wam problemy etyczno-socjologiczne podróży międzygwiezdnych związanych z obecną fizyką. Problem znany jest już od dawna w tematyce UFO, ale chcę go jeszcze raz rozpatrzyć.

Przy obecnym stanie techniki zbudowanie napędu osiągającego przędkość podświetlną jest niemożliwe.
Przyjmijmy jednak że takowy napęd powstał, i umożliwia rozpędzenie się do powiedzmy 99,9% prędkości światła.

Teraz wysyłamy sondę korzystającą z tego napędu. Odpalamy ją do układu Alfa Centauri, by zbadać ów system.
Sonda osiągnie cel w ok. 4 lata, ale... na Ziemi minie o wiele, wiele więcej czasu. Podróz w cztery lata zakończy się dla obserwatora w sondzie, naukowcy na Ziemi zaczekają o wiele dłużej. Być może przeminą już całe pokolenia. To jest nieodwracalny skutek dylatacji czasu.

Porównajmy tą samą sytuację, ale w przypadku statku załogowego. Co z tego, że statek doleci do celu w 4 lata, gdy na ojczystej planecie minie, powiedzmy 4000 lat? Nie znam wzorów na obliczenie tego dokładnie, ale przyjmijmy te liczby. Żadni astronauci nie zgodzą się na taką podróż: kto by chciał polecieć do systemu odległego o 4 lata świetlne, a po powrocie zastać cywilizację starszą o 8 mileniów? Zostałyby zerwane więzi społeczne i kulturowe. To tak, jakby wsiąść do wehikułu czasu.

Wnioski? By opracować normalny napęd podświetlny, należy wyeliminować zjawisko dylatacji czasu.

Ten post ma na celu zrozumienie, że podróże do gwiazd to nie takie "hop-siup".



Zaraz, zaraz. Z punku widzenia obserwatora na Ziemi podróż w jedną stronę zajmie właśnie ok. 4 lat. Wyobraź sobie, że gdzieś niedaleko rzeczonego Alfa Centauri mamy duże odpowiednio lusterko, w które świecimy z Ziemi odpowiednio dużą latarką. Światło dotrze z powrotem na Ziemię po ~8 latach, nieprawdaż? No to teraz za światło z latarki podstaw sobie statek załogowy. Oczywiście z punktu widzenia obserwatora na statku minie mniej czasu. Niech mnie jakiś fizyk poprawi, jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że dla obserwatora poruszającego się z prędkością równą c czas mówiąc kolokwialnie 'stanie w miejscu'. W niczym oczywiście nie zmienia to faktu, że taki astronauta po powrocie może sie trochę zdziwić (vide 'Powrót na Ziemię' Lema).

To co przedstawiłeś to klasyczny problem teorii względności tzw. problem bliźniaków i wszystko zależy od układu odniesienia. Jeden jest związany z obserwatorem na Ziemi drugi z sondą. Dla obserwatora w sondzie ta podróż będzie trwała "nieco" krócej, a dla nas obserwatorów na Ziemi minie właśnie cztery lata.
BTW gdzie tu problem moralny :unsure: :P

Pedro ma racje.
Z punktu widzenia obserwatora na Ziemi ta podroz zajmie ok. 4 lata.
Z punktu widzenia zalogi w rakiecie ten czas bedzie ok 22 razy krotszy.
Natomiast rzeczywiscie jesli zaloga wybralaby sie w roczna podroz, to po powrocie kosmonautow okreslenie ich przyjaciol jako "starzy znajomi" nabiera dodatkowego znaczenia ;).



Przydatne strony - FAQ grup:
pl.sci.kosmos
pl.sci.fizyka

Nie bedzie problemu ze znalezieniem zalogi do takiej misji. Potencjalne zerwanie wiezow kulturowych i spolecznych przy podrozach dluzszych niz kilkadziesiat lat moze byc odbierane za minus jak i na plus. Patrz przyklad:

Hans mamy dla ciebie misje. Musisz plecieciec na gwiazdke odlegla o 15 lat swietlnych i obadac odkryta tam planete typu Ziemskiego. Dla ciebie oznacza to ok. 2-3 letnia izolacje w samotnosci + pare lat w hibernacji, ktorej i tak nie odczujesz. Na Ziemi moga w tym czasie zmienic sie systemy polityczne, u szczytu bedzie nowe pokolenie. Prawdopodobnie znacznie bedzie sie takze roznic zastany po powrocie poziom technologiczny...

No nie wiem. Dla osoby ktora nie ma stalej rodziny, jest typem eksploratora nienawidzacego politykow i renesansowym umyslem nie jest to znowu taka mission impossible...

Pozdrawiam.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • toner.keep.pl